Na ORAR II z moim mężem wybieraliśmy się już w wakacje. W czerwcu zostaliśmy animatorami naszego kręgu i chcieliśmy dowiedzieć się, jak dobrze wypełnić swoją rolę. Niestety, ciężka choroba męża pokrzyżowała nasze plany. Podjęliśmy posługę animatora z dużym lękiem i poczuciem odpowiedzialności, ale jednocześnie świadomości, jak mało wiemy i jak niedoskonali jesteśmy w wypełnianiu naszych zobowiązań. Dzięki Bogu, Kasia i Tomek Kopyść podjęli się organizacji rekolekcji w idealnym dla nas terminie ferii zimowych. Nie było ani chwili zwątpienia, czy jechać, czy nie. Z pełnym spokojem i radością czekaliśmy na dzień wyjazdu. Wszystko było idealne – podróż, miejsce zakwaterowania, ksiądz, wspólnota, opieka nad dziećmi przez siostry Nazaretanki, pogoda, wspaniała zimowa aura, mini kulig dla dzieci, ognisko. Konferencje głoszone przez Kasię i Tomka Radków przybliżyły rolę animatora, przypomniały, jak wygląda droga we wspólnocie. Ich piękne świadectwa umacniały i uświadamiały niesamowitą wartość wzrastania w Domowym Kościele. Rozwiewały się wszystkie wątpliwości, czy to jest właściwa droga. Zrozumieliśmy, jak wielką wartość mają rekolekcje. To potężna moc, która daje siłę do rozwoju i trwania we wspólnocie na kolejne miesiące. Kto był i przeżył, ten wie, o czym mówię. Słowo głoszone przez księdza dr. Pawła Samiczaka poruszały, docierały do najgłębszych zakątków duszy i umysłu rozpraszając ciemności i prowadząc do Chrystusa poprzez adorację, Namiot Spotkania, Jutrznię, zawierzenie Maryi. Cudownie było ten czas dzielić z mężem i wspólnie wspierać się na tej drodze. Duch Święty zgromadził w Skomielnej wiele cudownych małżeństw, które ubogacały się nawzajem obecnością, dobrym słowem, świadectwem wiary, nadziei i miłości. Domowy Kościół to wielki dar dla rodzin. Te rekolekcje pozwoliły mi na nowo odkryć piękno tej wspólnoty i pokochać ją. Zafascynowałam się postacią ks. Franciszka Blachnickiego. Chwała Panu za Ruch Światło-Życie.
Wszystko było idealnie z wyjątkiem tego, że w dniu wyjazdu poczułam, że zupełnie opuściły mnie siły fizyczne i dopadł ból głowy, który trzymał niemalże do końca rekolekcji. Nie rozumiałam o co chodzi. Zazwyczaj w górach czułam się rewelacyjnie, a na wyjazdach byłam pełna energii. Z początku zrodziło to bunt i rozczarowanie. Przyjechałam na rekolekcję, by jak najwięcej skorzystać i ubogacić się duchowo, a tu przez fizyczne niedomagania nie mogłam się skoncentrować, byłam rozproszona, milcząca, nie mogłam pozbierać myśli i bardziej szukałam ciszy – czyli całkowita odwrotność mojej natury. Jednak po jakimś czasie zrozumiałam, że było to dla mnie darem, ponieważ „Moc w słabości się doskonali”. Zrozumiałam piękno ciszy i odkryłam, że w milczeniu lepiej słychać Boga. Zaczęłam się modlić o cichość i pokorę, bo zrozumiałam jak bardzo mi tych cech brakuje. Dziękuję Stwórcy za ten błogosławiony czas. Jechałam do Skomielnej z trudnymi pytaniami o swoją dalszą drogę. W hałasie codzienności wydawało mi się, że bardzo się pogubiłam. Ale Bóg na rozesłanie przyszedł do mnie i mojego męża ze Słowem: „Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca.” Jr 29 11-13.
Umocnieni tą nadzieją, idziemy z wiarą i miłością przez życie drogą Domowego Kościoła i Chwała Panu za to.
Ola i Sylwek